Za radą geografa znalazłem się na Ziemi. Na początku myślałem, że się pomyliłem, bo nikogo tam nie spotkałem i właśnie wtedy zobaczyłem węża. Zapytałem go dlaczego nie ma tu ludzi. Odpowiedział, że na pustyni nie ma ludzi. Po trochę niezręcznej rozmowie powiedział, że może mi pomóc wrócić do domu. Nie zrozumiałem go, bo jak niby miałby mnie wysłać na moją planetę. Nie skorzystałem.
Poszedłem dalej. Wspiąłem się na wysoką górę, żeby móc w końcu dostrzec jakiegoś człowieka. I nic. Powiedziałem "dzień dobry" i ktoś mi odpowiedział "dzień dobry ...dobry ...dobry". Niestety nie dało się jednak porozmawiać z tym kimś, bo jedynie mnie przedrzeźniał i powtarzał za mną to samo.
e c h o . . . . e c h o . . . . e c h o . . . . e c h o . . . .
Po długim marszu zobaczyłem bardzo dużo kwiatów. Ale to nie były zwykle kwiaty. Były to róże...
Poczułem się nieszczęśliwy, przecież MOJA róża mówiła, że jest jedyna na świecie, a teraz jestem w ogrodzie, gdzie jest pięć tysięcy innych. Sądziłem, że moim bogactwem jest kwiat jedyny w swoim rodzaju, a mam zwyczajną różę. Ona i trzy wulkany sięgające mi do kolan, z których jeden, być może, wygasł na zawsze, nie czynią ze mnie zbyt wielkiego księcia.
Wtedy spotkałem lisa. Bardzo chciał, żebym go oswoił. Niestety nie wiedziałem co to znaczy, ale na szczęście mi wytłumaczył i dzięki temu zyskałem pierwszego przyjaciela. Jest teraz dla mnie bardzo wyjątkowy bo go oswoiłem. Teraz zrozumiałem: moja róża też jest dla mnie jedyna i wyjątkowa, bo ją oswoiłem i jestem za nią odpowiedzialny ....
Potem spotkałem jeszcze zwrotniczego, który wysyłał ludzi pociągami w różne strony i handlarza, który handlował pigułkami na oszczędność czasu.
W końcu stwierdziłem, że najwyższy czas zakończyć moją podróż. Właśnie mija rok, jak opuściłem swoją planetę i chcę już wrócić do mojej róży, bo bardzo za nią tęsknię ....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz